TERAZ...

Konstantynopol niedługo upadnie, ugnie się pod siłą najeźdźców. Piękny kościół Mądrości Bożej zostanie meczetem, ale nie przestanie być symbolem doskonałego piękna, które ciągle jeszcze lśni w tym balansującym na krawędzi upadku mieście.
Noc jest ciepła a światła miasta migocą, odbite w Bosforze, gdy moja opowieść styka się z inną. Za nami i przed nami są stulecia – dziś spotkamy się, by rozdzielić się na wieki. Wcześniej mieliśmy nieświadomy wpływ na siebie nawzajem i będziemy go mieć w latach które nastąpią, bo przeczuwam już moją rolę – i przeczuwam ich role. Nasze wątki zbiegną się tej nocy.
Słyszałem już o człowieku imieniem Stravos, mędrcu, który w swej pracowni spisuje historię swego życia i badań. Kiedyś ściągnął na siebie klątwę, która będzie go ścigać poprzez inkarnacje, kiedyś będzie ponad wszystko ocalić świat i ukochane osoby. Nie wiem, do jakiej należy Tradycji, ale Tradycje uformują się ostatecznie dopiero za parę dziesięcioleci – och, będę miał w tym swój gorzki udział – i sam Porządek Rozumu, który już dziś napawa mnie lękiem, dopiero powstaje. Teraz Stravos, którego już niedługo dopędzi przeznaczenie, pracuje nad księgą, zaś jego uczennica przemierza uliczki miasta, zbliżając się nieuchronnie w miejsce, w którym w jej oczach nieodwołalnie utonie ta sama osoba, co zawsze.
Stoję w westybulu budynku, który pewnie zaciekli obrońcy moralności nazwaliby burdelem, a który jest jednym z tych legendarnych przybytków, dbających nie tylko o zaspokojenie pożądania klienta, lecz przede wszystkim o sprawienie przyjemności jego zmysłom. Oparty o blat pięknie wykonanego stołu rozmawiam z właścicielką przybytku (Kiedyś ten dom założył ktoś o ścieżce podobnej do mojej. Kiedyś ta kobieta tak jak ja urodziła się z niewolnicy i pana. Kiedyś umrze zamordowana przez Turka.), przypatrując się równocześnie dwójce przekraczających próg gości.
Nigdy wcześniej nie widziałem z tak bliska ich rodzaju i nigdy później nie wejdę w tak bliski kontakt z tymi, którzy swój ród wywodzą od Kaina. Wieje od nich chłodem, ich ciała są martwe, pełne wibrującej energii i piękne w nienaturalny sposób. Patrzę na nich i widzę kim są, kim byli i kim będą. Każde z nas ma własną opowieść, ale właśnie tutaj się spotykamy.
Mężczyzna jest wysoki i piękny, skórę ma sinawą, niemal błękitną, szare włosy i błękitne oczy. Kiedy się porusza widzę, jak każdy twardy mięsień jego ciała porusza się sprężyście. Kiedyś był żołnierzem i walczył dla Imperium Rzymskiego, teraz jest najemnikiem i mścicielem. Za sto lat będzie leżał uśpiony wielesetletnim snem, gdy ja wyruszę w ostatnią podróż mego życia, za wiele setek lat ja będę spał w innym ciele, gdy on wyruszy w ostatnią podróż swego nieżycia.
Kobieta jest drobna i pozornie krucha, kręcone czarne włosy spływają na jej ramiona. Jeszcze niecałe sto lat temu żyła i cieszyła się życiem równie mocno, jak będzie się cieszyć swym obecnym stanem przez kolejne stulecia. Jest księżniczką, zawsze nią była i zawsze będzie, księżniczką wśród ludzi i księżniczką wśród wampirów.
Wspiera się o stół tuż obok mnie, spojrzenie jej skośnie wykrojonych czarnych oczu lustruje mnie równie ukradkowo, jak ja przyglądam się jej. Pani tego domu nie robi problemów, może ugościć i kobietę, zwłaszcza kobietę majętną. Srebrnowłosy rycerz rozgląda się bacznie, nieco niepewnie, ale podąża za swoją zleceniodawczynią (Nie, to nie ona jest jego księżniczką, jego księżniczka nadejdzie wkrótce, wejdzie z drżącym sercem przygotowana na to co ją czeka i zrozumie, że nigdy nie była na to naprawdę gotowa. I nigdy gotowa nie będzie, nawet za setki lat.). A ja odprowadzam ich wzrokiem i widzę, jak na ich obecne postaci nakładają się przeszłe i przyszłe, zamrożone, ale nie niezmienne, bo nic nie umyka czasowi.
Pani obraca na chwilę głowę i znów widzę jej jarzące się oczy badające mnie, przewiercające na wylot. Uśmiecham się do niej i chwytam jej uśmiech. Jest martwa i nieśmiertelna, ale podobnie jak ja umie się cieszyć tym, co jej dano.
Krzyżowiec jest niepewny, ale ulega – śmiechowi Pani, miękkiej i ciepłej skórze dziewczyny, która podchodzi do niego uwodzicielskim krokiem, zapachowi. Ich rodzaj zwraca uwagę na zapach – woń krwi, ludzkich emocji uwodzi ich. Życie, którego sami nie mają, to dla nich narkotyk.
Elpis zbliża się. Elpis, uczennica i kochanka Stravosa, która niedługo pochowa mistrza, spędzi kilka upojnych tygodni z nowym/starym kochankiem, Elpis, którą kiedyś, w przyszłości będę jeden raz trzymał w ramionach. Kiedyś w kraju zwanym Za Lasami trzymała na kolanach głowę pięknego rzymskiego żołnierza, zaklinając go, by do niej wrócił. Wraca do niego sama w każdym życiu.
Kiedyś będzie pięknością o twarzy dziecka, ciele bogini i spojrzeniu anioła. Dziś upięła czarne włosy miedzianym diademem i skryła je pod kapturem. Jak cień wślizguje się do przybytku, widzę że drży. Patrzy mi w oczy. Ma piękne oczy, zawsze miała, zawsze będzie mieć. Widzę w nich zapowiedź nieskończonych gwiazd. Spotkamy się znowu – w tych życiach – za kilkadziesiąt lat, nim wyruszę w drogę. Spędzimy razem noc. Jakiś czas potem spotkamy się znów na egzekucji mojego przyjaciela i nie odezwiemy się do siebie ani słowem. Ona jest częścią innej opowieści (A może nie? Gdy będę spał poznam mężczyznę, który będzie ją kochać, beznadziejnie i wiecznie... czasem gubię się w splotach, które widzę...).
Cicho podążam nad nią. Krzyżowiec podnosi oczy i spogląda na Elpis. To jest wzór, powtarzalny element, ich spojrzenia rozpoznające się nawzajem. Odrywa się od dziewczyny, którą trzymał w ramionach, czyta list Stravosa i marszczy brwi tak samo, jak zmarszczy je setki lat później, czytając księgę, nad którą Stravos teraz pracuje. Kiwa głową, podąża za Elpis w mrok. Zostaję sam w sali wypełnionej ciepłem i wonią pachnideł, widzę piękną nieśmiertelną siedzącą na wyściełanej poduszkami ławie, palcami wodzącą po szyi kurtyzany, szukającą pulsu. Podchodzę i uśmiecham się. Mówię swoje imię, a ona, której dopiero przyjdzie zgłębiać wiedze o magii śmiertelnych, nie ma pojęcia, kim będę.

 

 

To opowiadanie zapewne będzie niezrozumiałe dla przypadkowego czytelnika. Jednak znający "Maga" (zwłaszcza historię Pierwszej Kabały) powinni je zrozumieć, wiedząc, że narratorem jest tu Akrites Solonikas... Inną wersję wydarzeń opisuje "Lady Drugeth".

 

Powrót    Uwagi?   Zajrzyj