BUW (1)


Kiedy na nudę szukasz sposoBUW
Nie chodź do puBUW, nie chodź do kluBUW.
I nie w aptece,
Lecz w bibliotece
Wyleczysz się pośród naszych zasoBUW!

BUW (2)


Był sobie student, który chciał w BUW-ie
Na oczy-tanie studentkę uwieść
Lecz na ten podstęp 
Miała ripostę -
W czytelne miejsce damskim obuwiem...

Czołem, Trenerze



Pokazał Trener nam wszystko:
Betonowe boisko i bramki,
Czym jest walka i zespół, i przyjaźń,
Do czego zdolne są piłka i trampki,
Że strzelać można skutecznie
I nie zabijać.

Pokazał Trener nam więcej,
Że do sportu też trzeba mieć serce
- Umieć przełknąć tę gorycz porażki,
Żeby cieszyć się każdym zwycięstwem.

Nauczył nas Trener na koniec,
Że sport jest trochę jak życie,
Że można biec szybko, nie goniąc
Za niczym
I że w sporcie ważna jest radość,
Nie - wyczyn.

Będziemy pamiętać, na zawsze,
Jaką dałeś nam szkołę!
I choć opuścimy te mury,
Będziemy zawsze odważnie
Iść z podniesionym do góry
Czołem...
...Czołem, trenerze! Czołem!

Dziś


Znowu dziś w zamkniętym oknie,
Delikatnie szepce słońce,
Ale serce we  łzach moknie,
I nie mówi nic, płaczące...

W wirze czasu, biegu godzin,
Zbudzę się w okowach  nocy,
I zapytam: Więc, odchodzisz?
Mgła opada w mokre oczy...

Wszystkie 'Kocham Cię na wieki'
W słodkim śpią zapomnieniu.
Gdy tylko zdołam przymknąć powieki - 
Stoisz. Na stacji. W milczeniu.

W spokojnym mroku latarni,
Gdzie szliśmy nieraz wpatrzeni
W siebie, tak teatralni,
- Tam dzisiaj usną wśród cieni:
Słowa nieprzeszłe przez usta,
Myśli fałszem podszyte,
I miłość pusta,
I serce.
Na zawsze przebite...
Zapomnę o tym, nie szkodzi?
Zapomnij, za obcym progiem,
Z uśmiechem na duszy, odchodzisz...
A ja?
Czy odejść mogę?

Egzotyczna


Żaden las z tropików rodem,
Czy Las Palmas, czy Las Vegas
Nie ma w swoich drzew szeregach,
Palmy z betonowym spodem.

W chłodnym cieniu Twoich liści,
Policjanci i turyści
Podziwiają ewenement,
Potykając się o cement.

Każdy, kto tu w skwar usiądzie
W zamyśleniu lekko wzdycha
Czemu, Palmo, Cię do licha,
Ktoś postawił na tym rondzie?

Siedzę - wkoło samochody,
O pień wsparty mrużę oko,
Wierząc, że gdy piszę ody,
Sztuczny Twój nie spadnie kokos!

Inspiraciones


Como siempre w mym fotelu
Siadam, siedzę tak bez celu,
- Nada paso...
Szybko chwytam lekkie pluma,
W myślach czytam, długo dumam,
- Un fracaso...

Cuando estas tak daleko,
To me siento taki hueco,
Jak nevera...
Hoja blanca, pusta szklanka
I ciemnieje już firanka,
Nada sera...

Pero nagle tu imagen,
Może oknem, może dachem
Wpada w żagle mojej duszy
Como viento!

Noche (se) cambia en el dia,
Pióro staje się varilla,
Soy magico, co rozkruszy
Myśli ciento!

Oyes me? Abra cadabra!
Es un sueno con palabras
Como lluvia sin paraguas
- El juguete...

Buenos dias! Weno, mia,
Asi sprzyjaj i nie mijaj
Mi zbyt prędko, Weno nagła,

Me prometes?

Oda do niczego


Miała to być oda,
Lecz nie będzie, szkoda...
Może już na ody
Przeminęła moda?
Albo też przygody,
Gdzieś na antypody,
Wywiodły pomysły
Na głębokie wody.
Nagle słowa prysły,
Co niegdyś zabłysły,
I skocznie
Bawiły najtęższe umysły -
Widocznie
Z rymami nie lubią się zawsze
I często znajdują zajęcia ciekawsze...

Miały być wersety,
Przepadły - niestety,
Usnęły zapewne,
W marzeniach poety.
Czekają na rzewne
Wspomnienia, ulewne
Westchnienia, przewiewne
Sukienki, zalotne
Panienki, wiosenną
Pogodę, lub słotne
Deszcze... Co jeszcze?

Wystarczy, by poezję zbudzić.
Lecz próżno się trudzić
Dmąc w trąby Jerycha -
Kiedy snem oddycha
Wena zaspana.
Pozwól, niech sama
Otworzy oczy,
Z łóżka wyskoczy,
I tym co wyśni,
Odzieje myśli...

Plotkowisko



Pędzą języki, wzmagają się krzyki,
Prawdziwy pokaz ust gimnastyki,
Hej! Słowa w pląsy,
Policzki w pąsy,
W oczach ciekawość zapałem błyska,
Tutaj pogłoska u źródeł tryska,
Gdzie płonie żądzą plotek ognisko...
"Chcę wiedzieć wszystko!
Kto z kim, dlaczego,
Powiedz, kolego,
Było to rankiem, czy późną nocą,
Gdzie, kiedy, po co..."
Fakty - zbyt nudne,
Prawdy - za trudne. 
Tak to w sensacji oceanie,
Niesie się pluskiem, kolejny plusk,
W tym, co z małego palca wyssane,
Tonie w zachwycie mózg.

Plotka goni plotkę,
Niech mnie któraś dotknie,
Boleśnie się potknie,
Zapały ostudzi
I ... wróci do ludzi.

Wariacja na temat snu


Późnym wieczorem
Czytam SENeki
mądre SENtencje...

Ciężkie powieki 
Nie mogą więcej

Oto eSENcja mojej abSENcji:

W radiu pioSENka SENtymentalna
W głowie wioSENnny baSEN wśród soSEN
A w SENegalu
skanSEN i palma

A ja wciąż gadam,
Pod nosem
Składam kolejny wers

Noc się zakrada
Mrok już zapada

Wszystko zapada
W głęboki SENs

"Za łyk absyntu" (tekst niedoszłej piosenki)


Gdyby mnie razem z kolumną Grecką,
Jak wyobraźni cudowne dziecko
Odkryto nagle z nicości mroków
Gdybym był zdolny pośród obłoków
Szukać pomysłów to byłbym gotów
Przepłynąć wszystkie morza Koryntu,
Za łyk absyntu!

Zielona absencja
Szalona absyncja
W tej chwili więc ja
Chcę Cię powolut-
Kupić i upić...
Gorzki absolut
I byle do jut-
Raz jeszcze trunku!
Poproszę troszkę
Jakie to gorzkie!

I gdyby zachód zielonodziki
Zielonych Indian pijane krzyki
Na falującej, mglistej zieleni,
Dane mi było na tej przestrzeni
Chwil białe kartki w wiersze zamienić,
Setki, miliony Eastwoodów Clintów!
Zrobię to zawsze za łyk absyntu!

Zielona absencja
Szalona absyncja...

Gdyby mnie nicią z piękną Ariadną
Związali czule, a dalej na dno
Pamięci malin nagle wpuścili,
Gdybym w ogóle, po laurach, czyli
Miał Minotaura wierszem umilić,
Z rzeczywistości labiryntu,
Chcę uciec teraz za łyk absyntu!

Zielona absencja
Szalona absyncja...

Gdyby mi wreszcie z doktorem Faustem
Kazano wypić wódkę z inkaustem
A później stwierdzić: "To jest sens życia!"
Gdyby mi dano, tak jednym haustem
Spojrzeć z ukrycia,
Na rzeczy, cuda, które on widział...

Gdyby i gdyby...i ja gdybym tu
Nie musiał myśleć za łyk absyntu...

Zielona absencja...
Szalona absyncja...