Redakcja Warszawska

O CZASIE, KTÓRY UPŁYNĄŁ OD 2 KWIETNIA 2005 ROKU - dokończenie

Poprzedni numer "Plotek... ', zatytułowany "O czasie, który upłynął od 2 kwietnia 2005 roku" czyli od śmierci Jana Pawła II, zakończyłem pytaniem: "Czy hipoteza Tada Szulca, że zamach na naszego papieża 13 maja 1981 roku nastąpił z inspiracji heretyckiego arcybiskupa francuskiego, Marcela Lefebvre'a, została wzmocniona czy osłabiona w ciągu 12 ostatnich miesięcy ? Choć to na nią powoływałem się w swojej książeczce pt. "Pius X synem Polaka a `Pasja' Mela Gibsona", muszę powiedzieć, że została ona osłabiona. I to przez nieoczekiwane posunięcie Benedykta XVI.

Kiedy Jan Paweł II umierał, wydawało się, że z lefebrystami żadnego porozumienia być nie może. Zwłaszcza, że w czasie Drogi Krzyżowej, przy Stacji Dziewiątej, 25 marca 2005 roku a więc wówczas, GDY JAN PAWEŁ II JESZCZE ŻYŁ, kardynał Joseph Ratzinger kreślił wręcz APOKALIPTYCZNĄ sytuację Kościoła. Mówił: "Panie Kościół Twój zdaje się być tonącą łodzią, do której ze wszystkich stron wdziera się woda. Także na Twoim polu pszenicy widzimy więcej kąkolu niż pszenicy. TAK BRUDNE SZATY I OBLICZE KOSCIOŁA NAPAWAJĄ NAS LĘKIEM. ALE TO MY SAMI JE BRUDZIMY! MY SAMI ZDRADZAMY CIĘ ZA KAŻDYM RAZEM, PO WSZYSTKICH NASZYCH WIELKICH SŁOWACH I NASZYCH WIELKICH GESTACH. ZMIŁUJ SIĘ NAD SWOIM KOŚCIOŁEM..." (podkreślenia moje - ZB).

Tak ostre stwierdzenia nie zapowiadały tego, co się stało później. To prawda, że Jan Paweł II i, jak się okazuje, sam Ratzinger, próbowali wcześniej porozumieć się z heretyckim arcybiskupem. Już w 1988 roku, Ratzinger opracował z Lefebvrem "Protokół ugody", w którym Lefebvre zobowiązywał się do poszanowania dyscypliny kościelnej. W zamian za to Watykan obiecał, że uzna założone przez Lefebvre' a Bractwo Św. Piusa X (którego ojcem był Polak) za stowarzyszenie apostolskie na prawie papieskim. I oto następuje krach. Następnego dnia po przyjęciu "Protokółu ugody',, Lefebvre zrywa porozumienie i wyświęca czterech swoich własnych biskupów. Tego Jan Paweł II ścierpieć nie może. Ekskomunikuje Lefebvre'a oraz owych czterech biskupów, których Lefebvre sam wyświęcił. I tak wygląda sytuacja do śmierci papieża Jana Pawła II i przez okres około pięciu miesięcy po Jego śmierci. W 1991 roku Lefebvre umiera. Po śmierci Lefebvre'a, jeden z czterech wyświęconych przez niego biskupów zostaje przewodniczącym Bractwa Św. Piusa X czyli przywódcą wszystkich lefebrystów na świecie. Jest nim Bernard Fellay. Czy jest on odpowiednim rozmówcą dla Benedykta XVI ? Chyba jak najmniej., Tymczasem pod koniec sierpnia 2005 roku wybucha sensacja - Benedykt XVI przyjmuje Fellaya na audiencji. W komunikacie Biura Prasowego Watykanu zaś wydanym po audiencji podkreśla się, że przebiegła ona "w klimacie miłości do Kościoła" ("Gazeta Wyborcza" 3-II-2006). 

Pamiętajmy, że dzieje się to w czasie, gdy ekskomunika Fellaya wciąż obowiązuje. Tak wygląda sytuacja pod koniec sierpnia 2005 roku. 2 października tegoż roku rozpoczyna się w Watykanie synod biskupów, zwołany przez Benedykta XVI. Z tej okazji do Rzymu przyjeżdża znowu Fellay (siedzibą lefebrystów jest Szwajcaria). Fellay oczywiście w synodzie udziału nie bierze, ale udziela wywiadu dziennikowi włoskiemu "La Repubblica", w którym mówi, że lefebryści "obiecują sobie wiele po rozpoczętym synodzie". Jaki wpływ ma to na hipotezę Tada Szulca w jego "powieści z kluczem" pt. "Zabić papieża", powtórzoną w mojej książeczce pt. "Pius X syn Polaka a `Pasja' Mela Gibsona" ? A więc na hipotezę, że to heretycki arcybiskup Lefebvre był inspiratorem zamachu na Jana Pawła II 13 maja 1981 roku w Rzymie ? Oczywiście negatywny. Bo dlaczego Benedykt XVI miałby przyjmować na audiencji ekskomunikowanego przez jego poprzednika, Wielkiego Jana Pawła II, Fellaya ? Przecież jeżeli ktoś może wiedzieć WSZYSTKO o kulisach zamachu z 13 maja 1981 roku, to właśnie on, Ratzinger-Benedykt XVI. To prawda, że przyjmuje on nie Lefebvree'a (bo ten nie żyje), ale jego następcę, ale Fellay, jak dotychczas, nie wyrzekł się niczego z dziedzictwa Lefebvre'a. Można powiedzieć, że między Benedyktem XVI a ekskomunikowanym Fellayem toczą się rokowania "jak równy z równym". Tak wygląda też sytuacja obecnie, na przełomie marca i kwietnia 2006 roku. Kiedy bowiem pod koniec marca 2006 roku odbywał się konsystorz (zgromadzenie kardynałów dla wręczenia przez papieża kapeluszy kardynalskich kardynałom nowym) to znowu mówiło się dużo o możliwości pojednania z lefebrystami. Nic w tym nie zmieniło wielkie wydarzenie z pierwszej połowy stycznia 2006 roku - wielkie, ale i mające tajemnicze kulisy. 12 dnia tego miesiąca i roku, Ali Agca wychodzi z tureckiego więzienia. Wcześniej odsiadywał on karę dożywocia w więzieniu włoskim. W roku 2000, na prośbę Jana Pawła II, został ułaskawiony przez prezydenta Włoch i wydany Turcji. Kolejne 10 lat miał spędzić w tureckim więzieniu za wcześniejsze zabójstwo dziennikarza tureckiego i napady rabunkowe. Ale sąd w Stambule podjął decyzję o wcześniejszym zwolnieniu go za dobre sprawowanie. Fakt ten wywołał sensację ogromną, zwłaszcza dlatego, że Agca zapowiedział wcześniej, iż na wolności ujawni całą prawdę o zamachu. Ta sensacja nie trwała długo. Została "przebita" przez następną. 20 stycznia 2006 roku, turecki sąd kasacyjny uchylił decyzję sądu w Stambule i Ali Agca wrócił za kraty. Po pierwszym wybuchu tej drugiej sensacji, TA sprawa ucichła. Natomiast powstała sprawa nowa, a raczej odnowiona. Pojawił się z nową siłą "ślad bułgarski". To znaczy teoria, że zabójstwo papieża zleciły najwyższe władze radzieckie, że przygotowało je KGB i radziecki wywiad wojskowy GRU, a wykonały, wynajmując jako zabójcę, Ali Agcę, tajne służby bułgarskie. Teoria ta była zaraz po zamachu bardzo silna, później zanikła, i, jak się wydawało, ostateczny cios zadał jej sam Jan Paweł II, oświadczając w czasie swej pielgrzymki do Bułgarii 24 maja 2002 roku : "Nigdy nie wierzyłem w ślad bułgarski w zamachu na mnie". "Ślad bułgarski" odrodził włoski senator, Paolo Guzzanti, przewodniczący komisji parlamentarnej, badającej działalność dawnych tajnych służb bloku komunistycznego. Ogłosił on raport tej komisji 2 marca 2006 roku. Komisja - jak pisze "Gazeta Wyborcza" z 3 marca tegoż roku - "której prasa nadała przydomek komisji Mitrochina, powstała w 1999 roku po publikacji głośnej książki byłego oficera KGB, Wasyla Mitrochuna. Znalazły się w niej m. in. informacje o udziale rosyjskiego (chyba radzieckiego - ZB) wywiadu w zamachu na papieża''. Mam tę książkę, wydaną po polsku przez MLTZĘ, (Warszawa 2001 rok). Zgadzam się w pełni z konkluzją Mitrochina, że ZSRR miał motyw, żeby spowodować zabicie Jana Pawła II. Papież był antykomunistą i był Polakiem, a Polska, nawet w okresie najbardziej braterskich stosunków, była na Kremlu podejrzana. Ale teraz sięgam do książki Mitrochina i co tam znajduję ? Te oto słowa na stronie 91 1 : ,,W pierwszą rocznicę (zamachu), Papież udał się do Fatimy i wydobyty z ciała pocisk złożył na ołtarzu Fatimskiej Pani. Gdyby Papież zmarł, radość w KGB byłaby zapewne wielka, ale w żadnych dokumentach, które przeglądał Mitrochin, nie było śladu udziału sowieckiej służby w zamachu". Nie jest to oczywiście decydujący dowód nieuczestniczenia tej służby w zamachu, ale nawet w sprawie Katynia znaleziono dowód na piśmie, a więc brak takiego dowodu w książce Mitrochina osłabia jej wymowę jako podstawy do powołania komisji Guzzantiego. Jak by jednak nie było, teza o inspiracji Lefebvre'a w zamachu na Jana Pawła II została podważona przez samego Benedykta XVI i jego rozmowy z Fellayem. (Koniec)

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]