Redakcja Warszawska

Film "Jan Paweł II" a litera "ł"

Oglądanie filmu "Jan Paweł II" jest prawdziwą frajdą- a tego popularnego określenia można chyba użyć, jeżeli sam Jan Paweł II żartobliwie wykorzystał w Polsce fonetyczne podobieństwo słów "papież-łupież", by rozbawić publiczność. Ale słowo "łupież , które na filmie nie pada, jest, ze względu na jedną literę, dobrym asumptem do poruszenia pewnego drobiazgu, który na filmie drobiazgiem przestaje być. To litera "ł , obecna w nazwisku Karola Wojtyły. Oto następuje moment po wyborze w Kaplicy Sykstyńskiej, kiedy Jan Paweł II (bo już te imiona przyjął) prowadzi procesję papieską do Loggii, centralnego balkonu, z którego mają paść słowa "Habemus Papam". Kardynał Pericle Felici, który ma je wypowiedzieć, upewnia się u kardynała Stefana Wyszyńskiego, czy powinno to być brzmienie "Wojtyla", na co otrzymuje kategoryczną odpowiedź: "WOJTYŁA, WOJTYŁA . I tak je wymawia w łacińskim tekście "Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyła" - (Mamy Papieża) "Karola - Świętego Rzymskiego Kościoła Kardynała - Wojtyłę".

Papież...Nieposłuszny

Jan Paweł II" z Jonem Voightem to piękny i wielki film. Wśród wielu ważnych epizodów, bardzo wyraźnie odtworzona została pierwsza chwila nieposłuszeństwa Jana Pawła II wobec kurii. Następuje to w czasie, gdy odbywa się wspomniana procesja do Loggii, a więc do pierwszego ukazania się publicznie nowego papieża - ABSOLUTNIE MEZNANEGO ANI WŁOCHOM ANI ŚWIATU. Ba! Nieznanego nawet wielu, może większości, Polaków. Przedstawiciel kurii, powołując się na dotychczasowe przykłady pojawiania się papieży po wyborze, proponuje Mu tylko błogosławieństwo apostolskie dla zebranych tłumów. Można by powiedzieć "formułę minimum". Ale jakże może się On na to zgodzić, wiedząc, że - właśnie - jest nieznany. I to komu ? Włochom, których ma przed sobą, a o których wie, że każdy z nich jest urodzonym mówcą, śpiewakiem, aktorem! On musi ich nie tylko powiadomić kim jest, ale ich po prostu oczarować. I to czyni. Mówiąc: "Nie wiem, czy będę potrafił wypowiedzieć się jasno w waszym - naszym - włoskim języku. Jeśli popełnię jakieś błędy, będziecie mnie poprawiali". Kto mógł się wówczas oprzeć Jego poczuciu humoru, skromności i...kokieterii, bo przecież wiedział, że mówi po włosku doskonale. Jest jednak w filmie pesymistyczny akcent. ...

Kilkakrotnie pojawia się sprawa wprowadzenia Kościoła w Trzecie Tysiąclecie. W rozmowie z kardynałem Josephem Ratzingerem, Jan Paweł II proponuje mu stanowisko prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, jedno z najważniejszych, a pewnie i najważniejsze, w kurii. Mówi mu o swojej wizji tego Tysiąclecia jako o czasach,. w których nie powinno być wojen, w których powinno panować dobro. I niemal od razu po rozpoczęciu Trzeciego Tysiąclecia na świat spadają...padające Wieże w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. I tak to trwa

Niezrównany Kolberger

Jednym z najlepszych pomysłów, jakie mieli twórcy dubbingu polskiego, było oddanie głosu najpierw Cary'ego Elwesa (młody Karol Wojtyła) a później Jona Voighta Krzysztofowi Kolbergerowi. Był wspaniały w każdym punkcie, również w tym, w którym Jan Paweł II mówić...nie mógł. Kolberger zaprezentował taką gamę barw głosu, że jeżeli Jan paweł II ogląda w niebie polską wersję filmu - a wierzę, że ogląda - musi być wielce z pana Krzysztofa zadowolony. Podobno znak aprobaty a nawet zachwytu już mu przesłał. W każdym razie tak meldują aniołowie, którzy, wbrew opinii pewnych ziemskich osobistości, wciąż wierzą w istnienie wolnych mediów w Polsce.

F. A. Ossendowski przywrócony pamięci

Jeżeli Andrzej Pettyn mówi o podwarszawskim Milanówku, że ma Genius Loci czyli swego Dobrego Ducha, to ja powiem, że sam pan Andrzej jest Spiritus Movens życia kulturalnego tego miasta. Jest on m.in. autorem i redaktorem już trzeciej monografii Milanówka pt. "Milanówek - miejsce magiczne". Jedną z najciekawszych pozycji "Miejsca magicznego" jest napisany przez niego rozdział pt. "Ferdynand Antoni Ossendowski". To o słynnym międzywojennym pisarzu i podróżniku (1876-1945), spod którego pióra wyszło 77 książek przetłumaczonych na ponad 20 języków. Sławny przed wojną Ossendowski, dziś jest prawie zupełnie zapomniany, ale Milanówek o nim pamięta, ponieważ pisarz tam zmarł i tam został pochowany. To, że mało kto znał jego nazwisko w PRL'u, to "zasługa" PRL'u. Ktoś, kto jak Ossendowski. napisał książkę pt. "Lenin", bardzo dla tegoż Lenina niepochlebną (mówiąc delikatnie), musiał być skazany na zapomnienie. Natomiast mało zrozumiałe jest, dlaczego Polska po Wielkiej Transformacji, nie zainteresowała się nim szczególnie.

A przecież Ossendowski był postacią superbarwną. Do jego przyjaciół w Azji - a to właśnie Azja była przez niego przebadana i opisana - zaliczał się Roman Maksymilian von Unger Sternberg, Estończyk, zwany "Krwawym Baronem" (1886-1921), dowódca Białej Gwardii nad Bajkałem, rozstrzelany przez bolszewików. "Przed śmiercią - pisze Pettyn - udało mu się podobno ukryć wielkie skarby zrabowane w klasztorach buddyjskich gdzieś na pograniczu Mongolii i Chin...I właśnie miejsce ukrycia tych skarbów jakoby dobrze znane było uczestnikowi podbojów `Krwawego Barona' - F.A. Ossendowskiemu". A Ossendowski, "przez całe swoje życie umiejętnie podsycał wokół siebie atmosferę tajemniczości, enigmatycznie odpowiadając na pytania o skarb, co tylko utrwalało przekonanie, że rzeczywiście zna miejsce ukrytego skarbca". Reputacja ta dała o sobie znać , kiedy po Powstaniu Warszawskim, w którym Ossendowski uczestniczył, znalazł on schronienie pod Milanówkiem, otoczony opieką Staisławy i Henryka Witaczków, założycieli Stacji Jedwabniczej w tym mieście. 

Tam bowiem, jak głosi legenda (ale z tych prawdziwych), odwiedził go oficer niemiecki nazwiskiem Dollert - bratanek `Krwawego Barona' - przedstawiając się jako Unger-Sternberg, i odbył z nim rozmowę. O czym rozmawiano - nie wiadomo, ale po tej wizycie pisarz poczuł się źle. Kilka dni później, 3 stycznia 1945 roku, zmarł i tego samego dnia bez większego rozgłosu został pochowany na milanowskim cmentarzu". To nie wszystko. Pisze Pettyn: "Wkrótce po pogrzebie, w dwa-trzy dni po wkroczeniu Armii Czerwonej do Milanówka, pojawił się jeszcze wątek rosyjski. Daniel Bieniek w `Dzienniku Zachodnim' (8.11.1996 r.) tak opisał zdarzenie: `Brutalne łomotanie wyrwało grabarza ze snu. Otworzył drzwi i z przerażeniem zobaczył stojących za progiem oficerów i żołnierzy NKWD. Kazali mu zabrać narzędzi i jechać z nimi. Na cmentarzu bez trudu trafili do niedawno usypanego progu. Kop! - padł rozkaz. Mężczyzna z trudem odwalał kilofem skute styczniowym mrozem grudy ziemi. W końcu dotarł do trumny, Żołnierze sowieccy wydobyli ją z dołu. Odwalono wieko. Po chwili znalazł się obok niej przyprowadzony w piżamie miejscowy dentysta. Jeden z żołnierzy bagnetem podważył szczękę trupa, by lekarz mógł zbadać uzębienie. - Tak, to on - odparł po chwili drżącym głosem - to na pewno Antoni Ossendowski". Jak widać, NKWD albo szukało skarbu von Ungera-Sternberga albo chciało się zemścić na Ossendowskim za "Lenina". Nie zdążyło. Dopiero po Wielkiej Transformacji mógł Milanówek uczcić pamięć Ossendowskiego. Jego imię nadano nowemu skwerowi w centrum miasta. Dzięki staraniom władz samorządowych Milanówka, w 2005 roku, w 60-lecie śmierci pisarza, w miejsce prostego grobu wystawiono mu grobowiec godny jego pisarstwa. A cały ubiegły rok przebiegł w Milanówku jako Rok Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego. W czym Andrzej Pettyn poważny miał udział.

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]