Redakcja Warszawska

Sobiesław Zasada a setne części sekundy

Najpierw o dwóch książkach. Pierwsza. Autor - Sobiesław Zasada. Tu można by zakończyć, bo to właściwie wiadomo od razu - bestseller. Sam tytuł zapiera dech w piersiach: "Szybkość bezpieczna - Rajdy świata - Gran Premio Argentino - Londyn-Sydney - Press on regardless (Naprzód - bez względu na wszystko) - Safari" (Wydawnictwo MOTOPRESS FOTPRESS - M. R. [Mirosław Rutkowski], Warszawa 2006). Oprawa wydawnicza - first class, bo to księga i album równocześnie. Poniżej tylko jeden przykład z tekstu - spośród kilkuset, bo stronjest 351, a każda zawiera co najmniej dwa przykłady. Mistrz Zasada opisuje wypadek, jaki on sam miał przed laty. Uczestniczył w Rajdzie Weltawy w Czechosłowacji lekkim samochodem Steyr Puch, który ważył tylko 500 kg. W czasie jazdy natrafił na przykryty zaroślami kamienny murek. Uratowały go od śmierci, ale nie od obrażeń, specjalne, rajdowe, pasy, którymi był mocno zabezpieczony. Gdyby nie to... Zasada pisze: "Badania naukowe pokazały, co dzieje się z kierowcą i pasażerem w chwili wypadku, gdy nie są oni przypięci pasami i samochód nie posiada poduszek pneumatycznych. Gdy samochód uderza w nieruchomą przeszkodę przy prędkości 80 km/h, czas tragedii wynosi zaledwie 0,2 sekundy. Oto chronologia zdarzeń. 0.039 sekundy - kierowca z siedzeniem przemieszcza się o 1 S cm do przodu --- 0,044 sekundy - lamie kierownicą klatkę piersiową --- 0,050 sekundy - na pojazd i pasażerów działa siła ciężkości 80-krotnie przewyższająca masę ich ciała --- 0,068 sekundy - kierowca z siłą 9 ton uderza w deskę rozdzielczą --- 0,092 sekundy - kierowca i siedzący z boku pasażer uderzają głowami w przednią szybę, doznając śmiertelnych obrażeń czaszki --- 0, 1 sekundy - kierowca zostaje odrzucony do tyku i już nie żyje --- 0,113 sekundy - siedzący za kierowcą pasażer, jeżeli nie był przypięty pasami, uderza w niego, doznając śmiertelnych obrażeń --- 0,1 SO sekundy - pełna cisza, odpryski szkła padają na ziemię". Powiedzmy sobie jednak uczciwie, że ostrzeżenia te nie znajdują oddźwięku w naszym społeczeństwie, składającym się w dużej mierze z kierowców.

Jak traktować poślizgi

Książka Zasady, poza wieloma zdjęciami kolorowymi, ilustrowana jest rysunkami Jacka Frankowskiego, które korespondują z tekstem. Na przykład Zasada pisze: "Mój konik, to szkoła jazdy na śliskim. Zwiedzałem takie ośrodki na zachodzie Europy. W ciągu 7 - 10 dni można doskonale opanować technikę wyprowadzania samochodu z niezamierzonego poślizgu". U nas było trochę inaczej. Frankowski zamieszcza rysunek, przedstawiający naukę jazdy w taki oto sposób. Zima. Lód. Samotny uczeń w samochodzie. W pewnej odległości biurko. Instruktor za biurkiem. Napis na biurku: "Kontrola poślizgów". I "dymek" z ust instruktora: "W kwestii szkolenia poślizgu kontrolowanego, pan się będzie poślizgiwał, a ja będę kontrolował". To pierwsza książka. Druga jest też o sporcie, ale w zupełnie innej wenie. Napisał ją Bogdan Tuszyński, słynny radiowy sprawozdawca sportowy, mający naukowy stopień doktora, od wielu lat autor fundamentalnych książek o sporcie. Ta najnowsza, to książka album pt. "Za cenę życia - Sport Polski Walczącej 1939-1945" (Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa, 2006). Autor przedmowy i przyjaciel autora, Jerzy Myśliński, pisze: "Okazało się, dzięki Bogdanowi, że także sport (oczywiście w wersji specyficznej) był obecny w życiu Polaków i to zarówno w okupowanym kraju, jak i w obozach jenieckich, jak wreszcie w polskich formacjach zbrojnych na wschodzie i Zachodzie. Mało kto przypuszczał, że w pewnym stopniu problem ten przewijał się także w tak ekstremalnych warunkach jak obozy koncentracyjne".

Polska tenisistka, gestapo i król Szwecji

Ja chciałbym natomiast powiedzieć o pewnym niezwykłym wydarzeniu dotyczącym Jadwigi Jędrzejowskiej, naszej najsłynniejszej tenisistki w okresie międzywojennym. Jest pierwsza połowa 1940 roku. Okupacja niemiecka. Pani Jadwiga pracuje w Warszawie jako kelnerka w gospodzie "Pod Kogutem" (Jasna 6). I oto. "Na adres prywatny (ul. Przemysłowa) - pisze Tuszyński - pani Jadwiga otrzymuje urzędowy list - wezwanie do...gestapo. Kiedy na ugiętych kolanach przekraczała wrota tej "instytucji", zaskoczyło ją szybkie i...grzeczne przyjęcie. Urzędnik oświadczył bez wstępu: - Pani ma wyjechać do Szwecji. `Nie mam zamiaru udawać się do tego kraju' - odpowiedziała wielce zdziwiona tenisistka. `Pani musi pojechać, bo tak życzy sobie król Szwecji, Gustav V. Właśnie otrzymaliśmy pismo od króla, które nadeszło z Berlina - aby panią odszukać i wyekspediować do Sztokholmu'. `Dziękuję, ale jeszcze raz kategorycznie odmawiam'. Gestapowiec nie mógł wyjść z podziwu, jak można nie przyjąć zaproszenia samego króla, a pani Jadwidze było wprawdzie niezmiernie miło, że jej partner z wielu towarzyskich gier na Riwierze, sławny `Mister G.', pamiętał o niej i chciał przyjść z pomocą, ale z drugiej strony nie wyobrażała sobie, aby mogła zdezerterować z ojczyzny i opuścić najbliższych". Pozostała w Warszawie. Przeżyła Powstanie Warszawskie. Zdobywała laury w Polsce do lat 1960-ych. Zmarła w roku 1980. ...A teraz już nie o książkach, tylko o warszawskim korpusie dyplomatycznym. Jednym z najdowcipniejszych ambasadorów nad Wisłą jest ambasador Słowacji, p. Frantiszek Rużiczka, .a jego małżonka mu dorównuje (a może powinno być odwrotnie, może on jej ?). Państwa Rużiczków spotykam 6 grudnia 2006 roku na przyjęciu z okazji Święta Narodowego Finlandii. Pytam panią ambasadorową o jej imię, a ona odpowiada mi "Ingrid". "Skąd takie skandynawskie imię na Słowacji ? - dziwię się. "Tak naprawdę to nie wiem odpowiada - ale niech się pan nie martwi, bo mimo, żem Ingrid - tom też Rużiczkowa".

 Ambasador Słowacji a koniec świata

Następnego dnia tj. 7 grudnia odbywa się w ambasadzie słowackiej "nieformalne spotkanie prasowe". Jest nadzwyczaj miło. Ale atmosfera staje się jeszcze milsza, gdy ambasador mówi, że na Słowacji powstało pytanie, jak różne media oznajmiłyby koniec świata. - Pozwoliłem sobie zasugerować - ciągnie - jak by to mogło wyglądać w polskich mediach i ich odpowiednikach na Słowacji. Oto wynik: Puls Biznesu I Hospodarske Noviny: Indeks giełdowy na historycznym minimum --- Trybuna / Pravda: Obietnice prawicy powodem końca świata --- Gazeta Wyborcza: "Dziennik" nie wytrzymuje nacisku rynku --"Dziennik" Gazociąg pod Bałtykiem w proszku --- Rzeczpospolita I Sme: Układ SB triumfuje --- Playboy: Dziewczyny Apokalipsy --- TVP: Polsat stracił udziały w rynku --- Polska.pl I Zoznam.sk (Internet): Błąd systemu, spróbuj za 15 minut --- Komisja Europejska: Koniec świata niezgodny z prawem Unii. Pan ambasador otrzymał oklaski, które, gdyby to było możliwe, trwałyby do...końca świata.

Nad grobem pijaczka

Pani Barbara Kozak z Saskiej Kępy, która zna dobrze warszawską Pragę, na tejże Pradze zdobyła następujący dowcip. Oto pogrzeb pijaczka. Schodzą się menele z całej Pragi, bo pijaczek był bardzo popularny. Wdowa po nim upiera się, żeby otworzyć trumnę - chce go zobaczyć jeszcze jeden, ostatni, raz i go wszystkim pokazać. Grabarze trumnę otwierają. Dwaj koledzy patrzą na nieboszczyka. Jeden z nich mówi: "Nawet ładnie wygląda". A drugi: "Dziwisz się ? Jak od czterech dni nie pije ?".

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]