Redakcja Warszawska

,,Czas miłości"

Pani Maria, bibliotekarka, przeżywa swój pierwszy dzień jako emerytka. Ma 60 lat.. jest atrakcyjną wdową, która straciła męża pięć lat wcześniej w wypadku samochodowym. W pierwszym, "emeryckim", dniu właściwie nie wie, co ze sobą począć. Postanawia jechać do córki i do wnuczki. Wsiada do autobusu. Na kolejnym przystanku wsiada mężczyzna w średnim wieku. Przystojny. Patrzy na nią z ciekawością. Ona uśmiecha się do niego. Podoba się jej. On trąca delikatnie swym kolanem jej kolano. Ona nie wytrzymuje. Na najbliższym przystanku wysiada, podczas gdy on zostaje w autobusie. Ona idzie szybkim krokiem. szukając najbliższej kawiarni. Kawiarnia jest elegancka. Maria natychmiast udaje się do toalety. Gdy zamyka drzwi, drżą jej dłonie. W nerwowym pośpiechu wkłada rękę w majtki. Myśli tylko o tym, jak najszybciej odczuć rozkosz. Po kilkunastu mocnych ruchach dłonią następuje spełnienie. To streszczenie początku powieści Jana Stępnia pt. "Czas miłości", . Stępień to pisarz, autor zbiorów opowiadań, tomików wierszy i sztuk scenicznych. ,,Czas miłości" zaś to romans, który dzieje się "tu i teraz". Maria nie jest nimfomanką - to kobieta, która udowadnia, że dojrzałe panie też lubią seks i mogą same siebie satysfakcjonować.

Spojrzenie szersze

Ten temat przez całe wieki był tabu, jeżeli nie liczyć okresów potępiania go. co niekiedy było też dla autora odpowiednich tekstów okazją do podniecania się samemu. Dla potwierdzenia tej ostatniej tezy służyć może tytuł traktatu londyńskiego medyka i osławionego pornografa Johna Martena z 1712 roku: "Onania; albo Ohydny Grzech Samozaspokojenia, i wszystkie jego straszne Następstwa, tyczące się obu Płci, wraz z Duchową i Cielesną Poradą dla tych, którzy już obciążyli się tą Wstrętną Praktyką". Cytuję to za obszerną recenzją książki Thomasa Waltera Laquera "Samotny Seks - Kulturowa historia masturbacji" zamieszczonej w ,,Dzienniku" z 3 października b.r. Wiadomo, że onania jest rozpowszechniona zarówno wśród młodych jak i wśród starszych osób obojga płci. A zważywszy, że żyjemy - przynajmniej dotychczas - warunkach wolnego rynku, to w pismach erotycznych, również temat ,,samotnego seksu" dojrzałych kobiet, jest poruszany jako rozdział oddzielny. Wszystko zaczęło się w Niemczech od powstania wydawnictwa ,,Silwa", które ma adres w postaci dwóch skrytek pocztowych na poczcie głównej w Essen. Redaktorem wydawnictwa jest H.F Peter. Pisma tego wydawnictwa dystrybuuje firma holenderska Scala BV (Spółka z o.o.) w Amst.erdamie, która ma prawo rozprowadzać je także w pruderyjnej Ameryce na podstawie "zgodności z prawem federalnym - sekcja 18, paragraf 2257". W drugiej połowie lat 1990-ych, "Silwa" wprowadziła na rynek, ukazujący się co trzy miesiące, magazyn erotyczny pod tytułem ,,Old Ladies - Extreme" czyli "Starsze panie - w ekstremalnych sytuacjach" (domyślnie erotycznych). Za nią poszły polskie pisma erotyczne. Tak na przykład w piśmie "Sex Fantasy" nr 2 z kwietnia-maja 2006 jest bogato ilustrowany artykuł pod niezbyt eleganckim tytułem. "Stare baby ? Najlepszy seks w dojrzałym wieku". Są tam panie w wieku od "czterdziestki plus" do "siedemdziesiątki plus". Pani "pięćdziesiątka plus'', naga, z rozwartymi udami, śmiejąca się od ucha do ucha, mówi wprost: "Uwielbiam się onanizować". A redaktorzy pisma podsumowują "słowo wstępne" następująco: ,,Bez względu na wiek - uda na boki, cipy do góry - i do dzieła!".

Na niemieckim przyjęciu

Ambasador Niemiec w Polsce, dr Reinhard Schweppe, i jego małżonka, pani Margret (uwaga na imię - właśnie Margret, a nie, jak mogłoby się wydawać, Margaret) Schweppe- Ebber wydali 3 października w warszawskim "Sheratanie" wielkie przyjęcie z okazji Dnia Jedności Niemiec, co się dokonało 3 października I990 roku. Już samo zaproszenie na to przyjęcie świadczyło o docenieniu roli Polski w historycznych wydarzeniach, które do tego doprowadziły - w swym przemówieniu zresztą ambasador Schweppe nawiązał do działań polskiego papieża, Jana Pawła II, który tak wielki wkład wniósł do przełomu lat 1959-90 w Europie. Otóż na tytułowej stronie zaproszenia znalazła się kopia obrazu namalowanego przez polskiego ucznia w ramach zorganizowanego przez ambasadę Niemiec konkursu na plakat z okazji właśnie Dnia Jedności Niemiec. I co wymyślił ten polski uczeń ? Nie żadną "wielką symbolikę", ale...zamek błyskawiczny w trakcie zapinania dwóch części niemieckiej flagi. Jest to zrozumiałe wprost...błyskawicznie.

Władysław Bartoszewski na Okęciu

Ale gospodarzem przyjęcia w "Sheratonie" nie byli tylko państwo Schweppe. Również profesor dr Wolfgang Bóhmer, premier landu Saksonia-Anhalt, którego zaprosił ambasador Schweppe na współgospodarza. Saksonia-Anhalt to terytorium byłej NRD, ale nie graniczące z Polską; jednakże premier (po niemiecku Ministerprasident czyli Prezydent Ministrów) podkreślił, że Saksonia Anhalt i Polska mają wiele wspólnych problemów związanych z przejściem od poprzedniego do obecnego ustroju. Powiedział też, że za dobry znak swego przyjazdu do Polski uznaje fakt, iż gdy wylądował na Okęciu, spotkał tam byłego polskiego (dwukrotnego) ministra spraw zagranicznych, Władysława Bartoszewskiego, cieszącego się w Niemczech ogromną estymą. Z kolei, na przyjęcie w Warszawie zaproszony został przedostatni premier PRL, Mieczysław F. Rakowski, który jako wieloletni naczelny redaktor "Polityki" nawiązał bardzo bliskie osobiste stosunki z wieloma politykami RFN. Wreszcie w eleganckim westybulu prowadzącym do Wielkiej Sali Balowej, w której się przyjęcie odbywało, umieszczono fotografie

polsko-niemieckich par małżeńskich i zaproponowano, żeby najpierw samemu zgadnąć, kto na zdjęciu jest Niemcem, a kto Polką czy odwrotnie, a dopiero później weczytać się w podpis wydrukowany niewielkimi literami, zawierającymi wyjaśnienie. Pomyłek było dużo.Wśród gości powstawały niezłe pointy. Spotykam oto dziennikarkę polsko-izraelską, panią Rachel Schancer, piękną rzeczywiście kobietę, w towarzystwie nowego attache obronnego i wojskowego (taki nosi tytuł), pułkownika Atara Dagana. "To najpiękniejsza dziennikarka Polski i Izraela - mówię. On na to: "Znam ją wprawdzie dopiero od pięciu minut, ale godzę się w pełni z tą oceną".

Szymon Szurmiej o koniu i lordzie

Na przyjęciu jest Szymon Szurmiej, aktor i dyrektor Państwowego Teatru Żydowskiego w Warszawie, który wrócił właśnie z Buenos Aires, z Festiwalu Kultury Polsko-Żydowskiej". Opowiada tamtejszy dowcip. W cyrku jest żydowski treser, który ma pięknego konia. Angielski lord zachwyca się koniem i go kupuje. Treser lorda instruuje: ,,Gdy pan już będzie w siodle, a zechce pan ruszyć, niech pan zawoła `oj'. By koń pobiegł truchtem, niech pan zawoła `oj, oj'. By koń pobiegł kłusem, niech pan zawoła `oj, oj, oj'. A by koń pobiegł galopem, niech pan zawoła `oj, oj, oj, oj,. Lord pyta: 'A gdy zechcę, żeby się zatrzymał ?' `To niech pan zawoła: `Szalom"' Lord wsiada na konia i woła `oj'. Koń rusza. Woła `oj, oj' i koń biegnie truchtem. Woła `oj, oj, oj' i koń biegnie kłusem. Woła `oj, oj, oj, oj' i koń biegnie galopem. W tym momencie lord, przerażony, zdaje sobie sprawę, że zapomniał słowa, które ma konia zatrzymać. A ten pędzi i pędzi. Wreszcie lord przypomina sobie słowo-klucz i krzyczy `Szalom'. Koń staje dęba i zatrzymuje się. Lord patrzy, że stało się to nad samą przepaścią. I łapiąc się za głowę, woła `oj-oj-oj-oj"'.

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]