Redakcja Warszawska

O Starzyńskim - obrońcy Warszawy

W 67 rocznicę napaści hitlerowskiej na Polskę czyli 1 września b.r., w Muzeum Wychodźstwa Polskiego im. Ignacego Paderewskiego w Łazienkach Królewskich, odbyła się promocja książki, odsłaniającej mało znaną DODATKOWĄ przyczynę, dla której Warszawa broniła się do 28 września 1939 roku, choć już w połowie września można było sądzić, iż jest skazana na kapitulację. Piszę o przyczynie DODATKOWEJ, ponieważ przyczyną ZASADNICZĄ było bohaterstwo ludności Warszawy i jej cywilnego przywódcy, prezydenta stolicy, Stefana Starzyńskiego. Bo to o nim ta książka jest, pięknie wydana przez dr Wiesława Uchańskiego, prezesa wydawnictwa "Iskry", który oczywiście w promocji uczestniczył. Autorem książki jest profesor dr hab. Marian Marek Drozdowski, a nosi ona tytuł: "Starzyński - Legionista, polityk gospodarczy, prezydent Warszawy''. Drozdowski już w czasach PRL napisał biografię Starzyńskiego (oraz 35 innych pozycji z nim związanych!! ), ale tej jednej, DODATKOWEJ, przyczyny nigdy opublikować nie mógł. Tu cenzura była nieubłagana

Wkracza Armia Czerwona

O co chodziło ? O dzień 17 września 1939 roku czyli o wkroczenie Armii Czerwonej do Polski na mocy osławionego paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku. Wkroczenie wojsk radzieckich do Polski było dla Polaków, w tym dla Starzyńskiego, czymś jak grom z jasnego nieba. Nawet gorzej - przysłowie to bowiem zakłada jasne niebo, czyli słoneczne, pozbawione jednej choćby chmurki. Tymczasem jeżeli 17 września 1939 roku niebo nad Warszawą było jasne, to od łun pożarów. Starzyński i jego współpracownicy nie znali tajnego protokołu do paktu niemiecko-radzieckiego, który przewidywał w praktyce czwarty rozbiór Polski. Dlatego też, jak powiedział na promocji Drozdowski, początkowo przewidywano utworzenie w Warszawie rządu polskiego z generałem Juliuszem Rómmlem, dowódcą armii "Warszawa", jako premierem. Ale od tego pomysłu odstąpiono, ponieważ powstała obawa, że taki rząd musiałby podpisać kapitulację czy to przed Niemcami czy przed Sowietami, czy przed jednymi i drugimi (zakładano, że Sowieci. dotrą do Wisły i opanują Pragę). Dlatego zadecydowano, że generał Rómmel "powoła Komitet Obywatelski, z którym dzielić będzie odpowiedzialność polityczną za powstałą nową sytuację wynikającą z agresji sowieckiej".

Wbrew Mołotowowi

Warszawy postanowiono bronić dalej. Najprawdopodobniej również dlatego, żeby przeciwstawić się Mołotowowi, który w nocie wręczonej ambasadorowi polskiemu w Moskwie o godzinie 2,00 w nocy 17 września 1939 roku stwierdził, że ,,Warszawa jako stolica Polski już nie istnieje". Otóż Starzyński udowadniał jeszcze przez jedenaście dni (od 17 do 28 września, dnia kapitulacji), że Warszawa istnieje i że JEST N ADAL stolicą Polski. Za obronę Warszawy, Starzyński zapłacił najwyższą cenę. Został aresztowany przez gestapo i zginął w Niemczech w 1943 lub 1944 roku, nie wiadomo dokładnie gdzie.

"Wstydzę się, że jestem Polakiem"

A teraz kilka słów o Muzeum Wychodźstwa Polskiego im. Ignacego Paderewskiego w Łazienkach Królewskich. To piękny, elegancki, urządzony ze smakiem obiekt. Duża w tym zasługa profesora dr hab. Marka Kwiatkowskiego, dyrektora Muzeum Łazienki Królewskie, pod którego patronatem promocja książki profesora Drozdowskiego się odbyła. Ale z tym muzeum nie zawsze tak pięknie było. Właśnie ukazała się urocza jak pieścidełko książka Kwiatkowskiego pt. "Muzeum Wychodźstwa Polskiego", w którym to pieścidełku znalazły się jednak odniesienia do polskiego...piekiełka. Kwiatkowski musiał to piekiełko przeżyć. Po Wielkiej Transformacji (jak to się teraz nazywa), budynek muzeum przechodził różne koŁazienki Królewskie, na których terenie muzeum się znajduje, dokonało części renowacji budynku. Tu oddajmy głos profesorowi Kwiatkowskiemu. "W roku 2003 - pisze on - gościem Łazienek Królewskich był minister kultury, Waldemar Dąbrowski. Podczas tej wizyty zaprosiłem ministra, wraz z kilkoma osobami mu towarzyszącymi, do obejrzenia wnętrz (tych jeszcze nie poddanych renowacji). Minister, widząc zaniedbania, wypowiedział słowa: `Wstydzę się, że jestem Polakiem', bowiem była to rzecz niepojęta, by instytucja mieniąca się narodową (tj. Muzeum Narodowe), mogła do takich zaniedbań dopuścić. Decyzja nastąpiła szybko - 19 grudnia 2003 roku, połowę gmachu przeznaczoną na Muzeum Wychodźstwa Polskiego wraz ze zgromadzoną tu częścią Muzeum Paderewskiego oraz pracownikami, przyłączono do Muzeum Łazienki Królewskie". "W odpowiedzi na to Muzeum Narodowe, wbrew ustaleniom, w ciągu kilku godzin, wykorzystując moją nieobecność, wywiozło kilkoma samochodami wszystkie cenne zbiory! Była to całość kolekcji Paderewskiego wraz z Jego fortepianem! Zabrano dzieła sztuki, żyrandole, sto pięćdziesiąt krzeseł z wielkiej sali koncertowej, aparaty telefoniczne, a nawet gaśnice przeciwpożarowe! Jednocześnie pracownicy Muzeum Narodowego roznieśli na kraj i zagranicę, że to ja zniszczyłem Muzeum Paderewskiego. Znalazłem się w sytuacji dramatycznej. Pozostały w muzeum gołe, odrapane ściany". W roku 2003 podlegał Muzeum Narodowemu w Warszawie. W tym stanie

Kwaśniewski instrumentem Kwiatkowskiego

W odpowiedzi na tę sytuację, Kwiatkowski zrobił to, co mógł, m. in. kazał zawiesić u sufitu osiem stylowych żyrandoli z brązu, wziętych z lóż Teatru Stanisławowskiego -jednego z najcenniejszych budynków w Łazienkach, "Wrócą tam - pisze - w przyszłości, gdy tylko w muzeum uporamy się z bieżącymi potrzebami". Ale profesor zrobił także coś więcej. "Postanowiłem podać informację - ciągnie - że prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski, niebawem tu przybędzie z gośćmi z Unii Europejskiej. W wyniku tego, Muzeum Narodowe odsprzedało (! ! ! - ZB) nam krzesła i dziesięć żyrandoli oraz wypożyczyło część pamiątek po Paderewskim, Kraszewskim, Modrzejewskiej i Kiepurze. Wszystkie one zostały natychmiast wyeksponowane jako depozyt Muzeum Narodowego". Czyli Kwiatkowski użył Kwaśniewskiego jako instrumentu PODSTFPU, po to, by nastąpił POSTĘP w przywracaniu muzeum im. Paderewskiego świetności. To się stało. I chwała mu za to !

Córka żydowska w ciąży z bogaczem

Mój przyjaciel z San Dimas w Kalifornii (pod Los Angeles), dr Werner Kirchner, Polak, mimo niemieckiego imienia i nazwiska, jest wybitnym amerykańskim naukowcem oraz...zbieraczem dowcipów, w tym żydowskich. A oto jeden z nich. Córka niezamożnego Żyda w Los Angeles, Arona, przychodzi do ojca i z płaczem mówi, że jest w ciąży z bogaczem Blumbergiem. Kiedyś jej ojciec znał Blumberga, idzie więc do niego i skarży się: "Panie Blumberg, jak pan mógł zrobić mojej córce coś takiego ?".Na to Blumberg: "Przebacz mi, Aronie, ale twoja córka jest tak piękna, że ja po prostu straciłem głowę. Ale nie martw się. Gdy ona urodzi dziecko, ja jej dam willę ze służbą, kupię jej limuzynę i zapewnię jej kierowcę, będę jej płacił 25 tysięcy dolarów miesięcznie i wykształcę jej - i moje - dziecko w najlepszych szkołach". Aron się wzruszył i mówi: "Dziękuję panu, panie Blumberg, jest pan dobrym człowiekiem, odchodzę w spokoju". Ale, zbliżając się do drzwi wyjściowych, odwraca się i pyta: "Panie Blumberg, a jeżeli moja córka poroni, czy da jej pan jeszcze jedną szansę ?"

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]