Redakcja Warszawska

Macierewicz a czerwiec 1992 roku

Antoni Macierewicz stał się ostatnio bardzo modny. W związku z tym warto zwrócić uwagę na książkę, która ukazała się właśnie nakładem "Wydawnictwa Adam Marszałek w Toruniu. Jej autorem jest dr Edward Wejner, a nosi ona tytuł" Wojsko i politycy bez retuszu'. Dr Wejner jest generałem brygady w stanie spoczynku. W latach 1985-92 został on delegowany z MON do MSW na stanowisko dowódcy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych (NSW), ochraniających najwyższe osobistości i najważniejsze centra władzy w państwie. W książce znajduje się rozdział pt. "Czy kierownictwo MSW, Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe i `Grom' przygotowywały zamach stanu w czerwcu 1992 roku ?' W tym czasie ministrem spraw wewnętrznych był właśnie Antoni Macierewicz, któremu Wejner przeciwstawił się. W plotkach..." nawet nie mogę się pokusić o streszczenie tego rozdziału (49 stron!). To, co podaję poniżej, to wstęp do tego rozdziału.

Antoni Macierewicz został mianowany ministrem spraw wewnętrznych 23 grudnia 1991 r. Wkrótce później zapowiedziany został jego przyjazd do dowództwa NJW, w przededniu przyjazdu - pisze Wejner - wszystko przygotowano zgodnie z regulaminem i ceremoniałem wojskowym. O oznaczonej godzinie w dniu przyjazdu, przed budynkiem dowództwa stanęły: poczet sztandarowy ze sztandarem, orkiestra i kompania honorowa NJW. Po przyjeździe ministra złożyłem mu meldunek, kompania prezentowała broń, jej dowódca złożył meldunek do powitania, sztandarowy pochylił sztandar, orkiestra odegrała Marsz Generalski. W tej scenerii minister kompletnie nie wiedział, jak się ma zachować, a powinien. Wszyscy jego poprzednicy wiedzieli. Sytuacja była bardzo niezręczna. Podpowiadałem mu półgłosem-nie pomogło'. Zastępcy w szeregu w postawie `na baczność' czekali na przywitanie, każdy z nich salutował, przedstawiając swój stopień, imię i nazwisko oraz pełnioną funkcję. Nowy minister nawet na nich nie spojrzał, nie mówiąc o podaniu ręki, co było niezgodne z ceremoniałem wojskowym i choćby z odrobiną grzeczności i dobrego wychowania. W gabinecie, w obecności swoich zastępców, zapoznałem nowego przełożonego z genezą, zadaniami, strukturą organizacyjną i garnizonami, w których przebywają podległe mi jednostki. Referując to, odnosiłem wrażenie, że nowy przełożony myślami jest bardzo daleko od Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Po zakończeniu przeze mnie meldunku, minister nie zadał żadnemu z nas żadnych pytań'. Po odjeździe ministra, moi podwładni czuli się bardzo źle. Nie dziwię im się ponieważ wszyscy w stopniach pułkowników z wyższym wykształceniem, ze znacznym okresem nienagannej służby w MON i NJW, wysoko oceniani przez przełożonych na różnych stanowiskach, zostali potraktowani przez swego najwyższego przełożonego w resorcie w sposób lekceważący...Choć nikt z nas głośno tego nie mówił, to wszyscy przewidywaliśmy, że nowy minister rychło nas z dotychczasowych stanowisk usunie'. Momentem przełomowym było wezwania przez Macierewicza generała Wejnera i zakomunikowanie mu: "Od dziś zabraniam panu utrzymywać jakiekolwiek kontakty z pracownikami Kancelarii Pana Lecha Wałęsy'. Jak widać, Macierewicz nie użył nawet słowa Prezydent w odniesieniu do Wałęsy. I tu zaczęły się kroki, zmierzające do zamachu stanu. Na szczęście, zamach ten został udaremniony, a w 1993 roku wybory wygrała lewica. Gorąco polecam książkę generała Wejnera tym wszystkim, którzy obserwują wydarzenia dzisiejsze i rolę Antoniego Macierewicza w nich.

Imię żony ambasadora Wietnamu

Andrzej Wawrzyniak, dyrektor Muzeum Azji i Pacyfiku, wydał 11 sierpnia obiad na cześć nowego ambasadora Wietnamu w Polsce, pana Nguyen Van Xuonga, i jego małżonki, pani Nguyen Thi Kim Thou. W obiedzie wziął także udział pan Nguyen Quang Thuan, pierwszy sekretarz ambasady, oraz wyżej podpisany. Nastąpiło ciekawe zjawisko językowe. Dotychczasowi ambasadorzy Wietnamu w Warszawie używali jako roboczego środka porozumiewania się w Polsce języka francuskiego. Wynikło to z długiej kolonizacji Wietnamu (Indochin) przez Francuzów. Natomiast nowy ambasador zna perfekt angielski. Spędził nawet osiem miesięcy w, Nowej Zelandii, gdzie tę perfekeję osiągnął. Jego małżonka też tym językiem biegle włada. Państwo Nguyen Van Xuong przybyli do Polski w dobrym momencie, ponieważ 1 września przypada Święto Narodowe Wietnamu czyli 61. rocznica proklamowania niepodległości w 1945 roku. Z tej okazji wydają oni przyjęcie w hotelu Hyatt Regency. Być może, że na tym przyjęciu zostanie ujawniona większej liczbie przyjaciół Wietnamu w Polsce tajemnica imienia pani ambasadorowej którą w angielsku tłumaczeniu, Andrzej i ja już poznaliśmy. Kim Thoa bowiem znaczy po angielsku "Golden Pin" czyli "Złota Spinka" (główne do włosów). Oto wietnamski romantyzm w najczystszej postaci.

Jak rozmawiać z de Gaullem ?

A jeżeli już mowa o języku francuskim... Mój dobry znajomy, Stanisław Kwiatkowski, obchodzi właśnie swoje 75-lecie. Na spotkaniu z tej okazji powiedział mi ,;Jak wiesz. w latach 1960-ych byłem zastępcą konsula polskiego w Stambule (później konsulem). Pewnego razu korpus konsularny otrzymuje zawiadomienie, że do Stambułu przyjeżdża generał-prezydent Charles de Gaulle i że ambasadorzy i konsulowie będą go witać na lotnisku. Tak się złożyło, że akurat mojego szefa w Turcji nie było, a więc honor witania de Gaulle'a przypadł mnie. Znałem dobrze francuski czytałem o de Gaulle'u wiele i w ogóle podziwiałem go. Wiedziałem, że kiedy do mnie podejdzie to poda mi rękę, tak jak pozostałym witającym, i pójdzie dalej. A ja go chciałem przy sobie choćby na chwilę zatrzymać. Miałem, poza znajomością francuskiego, dwa atuty.

Pierwszy to ten, że wiedziałem, iż de Gaulle nawet będąc prezydentem, lubi, gdy ktoś się do niego zwraca słowami "Mon General" (,,Mój Generale" czyli "Panie Generale,'). Atut drugi, to ten, że chętnie wspomina swój pobyt w Polsce w latach 1919-1921, kiedy był członkiem francuskiej misji wojskowej. Przygotowałem więc sobie krótkie wystąpienie".

Wyprostowany jak struna

"Gdy generał-prezydent do mnie podszedł, a turecki dyrektor protokołu mnie przedstawił, ja się w wyprężyłem jak struna i zacząłem: `Mon General - Monsieur le President de la Republique (dla pewności wymieniłem oba tytuły). Już jako młody chłopak podziwiałem Pana. Wiem, że był Pan w Polsce zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po pierwszej wojnie światowej i że chętnie chodził Pan na kawę do kawiarni Bliklego (on na to, zdumiony: "Oui, je m'en souviens'' - ,.Tak przypominam sobie"). Podziwiam Pana za walkę o wyzwolenie Francji. Wiem, że po jej wyzwoleniu był Pan premierem, ale że w 1946 roku poszedł Pan na wewnętrzną emigrację polityczną, podobnie jak nasz marszałek Piłsudski (w tym momencie de Gaulle uśmiechnął się i powiedział: ,,Un peu plus longtemps" - ,,trochę dłużej" - bo Piłsudski był "na wygnaniu" tylko przez trzy lata, podczas gdy- de Gaulle - przez dwanaście). "Wreszcie - mówi mi Kwiatkowski - podziękowałem de Gaulle'owi za to, że będąc prezydentem Francji, uznał - 25 marca 1959 roku - granicę na Odrze i Nysie jako pierwszy przywódca zachodni". Na to de Gaulle: 'Ma pan dobrą pamięć, młody człowieku,. I pożegnał się. A mnie zazdrościli wszyscy dookoła',. Sprawa miała swój dalszy ciąg. Następnego dnia po wizycie de Gaulle'a, do Kwiatkowskiego Zatelefonował jego francuski odpowiednik i zapytał, czy do niego może przyjść. "Oczywiście Ľzostał poczęstowany żubrówką. bo ją bardzo lubił, i zapytał: "Powiedz mi, o czym tak długo rozmawiałeś wczoraj z Generałem ?. "Drogi przyjacielu Ľmusisz się zwrócić do samego Generała". Tak zreferował mi to zdarzenie Kwiatkowski. Ale znając jego charakter i dobre serce, myślę, że ostatecznie dokładnie mu swoją rozmowę z de Gaullem zrelacjonował. Przecież i tak Francuz musiał świecić oczami przed korpusem konsularnym. że to nie on, przecież rodak de Gaulle'a. Ale Polak, potrafił Generała tak zainteresować swoją osobą. I dodatkowa uwaga. Kwiatkowski wykorzystał idealnie okazję. Ale dlatego, że się do niej PRZYGOTOWAŁ.

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]