Redakcja Warszawska

O pijarach zakonnych i "pijarach" dzisiejszych

W 1597 roku, św. Józef Kalasanty założył w Rzymie Zakon Kleryków Regularnych Ubogich, Matki Bożej Szkół Pobożnych, Zakon Szkół Pobożnych (pełna nazwa). Zakon ten w Polsce przyjął nazwę pijarów, a pijar Stanisław Konarski stworzył w 1740 roku Collegium Nobilium (Kolegium Szlacheckie), które wiele uczyniło dla rozwoju oświaty. Collegium miało swe odpowiedniki "w terenie" ("szkoły pijarskie"), a wychowankiem jednej z nich był Tadeusz Kościuszko. Po zmianie ustroju w Polsce w latach 1989-90, zjawisko "public relations" stało się tak rozpowszechnione, że w języku potocznym pojawił się angielski skrót ,.PR" wymawiany "pi-ar", co brzmi jak "pijar". Ale pani Katarzyny Gontarczyk, z zakonem tym nie można na pewno identyfikować, choćby dlatego, iż był to zakon męski. Natomiast jej działalność jako dyrektor ,,public relations" trzech warszawskich hoteli holdingu Starwood - Sheratonu, Royal Meridien Bristolu i Westinu - jest jak najbardziej godna podkreślenia, ponieważ może być wzorem dla działalności właśnie nowoczesnych...pijarów.

"Millefeuille" (czytaj "mil-fej") z pangi

I oto 21 lipca 2006 roku, pani dyrektor zaprosiła przedstawicieli mediów związanych z gastronomią i życiem towarzyskim (stąd i ja z żoną znaleźliśmy się w tym gronie) na obiad w hotelu Westin. Okazją do tego stało się zaprezentowanie sztuki kulinarnej pana Marka, który będzie szefem kuchni w Sheratonie poznańskim po jego otwarciu czyli wkrótce. Pan Marek ma 33 lata, a szlifów w zawodzie kucharza nabierał w warszawskim Bristoiu i w Westinie. Jego sztandarowym daniem na naszym obiedzie było "millefeuille" "tysiąc płatków" - to określenie delikatności przyrządzania potrawy) z filetu pangi, młodych ziemniaków, kurków, cebuli pokrojonej w drobną kostkę, świeżego szpinaku, concasse, masła, soli, mielonego białego pieprzu, kruszonego różowego pieprzu, żółtka, białego wina, oliwy z oliwek, soku z cytryny, świeżej kolendry i świeżego imbiru posiekanego w drobną kostkę. Podaję te wszystkie DANE dotyczące DANIA, by pokazać, że większość składników jest prosta i niedroga, bo nawet francuskie słowo "concasse" (czytaj "ką-ka-SE") oznacza po prostu pomidory bez skórki. Liczy się więc umiejętność, maestria w przygotowaniu tych wszystkich składników, a tę pan Marek ma. Po spożyciu "mil.lefeuille" powiedziałem, że już nigdy nie będę antyniemiecki.Nazwisko bowiem pana Marka brzmi Niemiec, Marek Niemiec. I już ma ono świetną markę.

Marcinkiewicz i jego "wiek minus"

Świetną markę ma także - przy zachowaniu wszelkich proporcji - ambasador brytyjski w Polsce, Charles Crawford, jako jeden z najdowcipniejszych dyplomatów w korpusie. Mogliśmy się o tym przekonać ponownie, słuchając jego przemówienia-toastu na przyjęciu w dniu 22 czerwca b.r. z okazji 80. rocznicy urodzin królowej Elżbiety II. Najpierw, po angielsku, ambasador podziękował czterem wielkim firmom brytyjskim - British Telecom, GSK, Provident i Tesco - za to, że, jak powiedział, "stały się wspaniałomyślnymi sponsorami dzisiejszego przyjęcia". Po czym, wciąż po angielsku, dodał: "I oto zbliża się moment, który dla Polaków może wydać się największa komiczną atrakcją roku, a dla Brytyjczyków - największym koszmarem. Albo na odwrót. Chodzi o moją próbę mówienia po polsku". I zaczęło się. "W tym roku - ciągnął ambasador, teraz już po polsku - obchodzimy osiemdziesiątą rocznicę urodzin Jej Wysokości - Królowej. Urodziła się 21 kwietnia 1926 roku, dwadzieścia jeden dni przed `Przewrotem Majowym', który doprowadził do władzy Józefa Piłsudskiego.

W dniu urodzin Królowej, Karol Wojtyła miał prawie sześć lat, a Margaret Thatcher niespełna sześć miesięcy. Tony Blair miał minus 27 lat, a Kazimierz Marcinkiewicz - minus 33". W Warszawie mówiło się: "Trzeba schylić głowę przed ambasadorem Crawfordem za to, że wpadł na pomysł zbudowania tak misternej konstrukcji myślowej opartej na chronologii, tworząc, dla celów porównawczych, nową kategorię matematyczną - `wiek minus"'.

Który premier był na przyjęciu ?

Tu wyjaśnijmy sprawę dat. Ambasador Crawford wymienił jako datę urodzin Elżbiety II 21 kwietnia 1926 roku. Dlaczego więc jej urodziny obchodzone były w ambasadzie brytyjskiej 22 czerwca ? To stara praktyka, wynikająca z kaprysów klimatu w Wielkiej Brytanii. Kwiecień jest tam deszczowy, a dwór chciał, żeby uroczystości urodzinowe odbywały się pod znakiem pięknej pogody - takiej właśnie czerwcowej. Królowa się na to zgodziła. To jednak w Polsce też niczego nie gwarantuje. Byliśmy z żoną na dwóch przyjęciach z okazji urodzin królowej w przeszłości, i to takich, że po prostu lało. W tym roku na szczęście pogoda dopisała na szóstkę. I jeszcze jedno. Na tegorocznym przyjęciu, premiera Marcinkiewicza nie było, choć oczywiście został zaproszony. Teraz nie ma go na tym stanowisku w ogóle. Tymczasem ambasador Crawford rozpoczął swe przemówienie od słów: "Szanowny Panie Premierze". Ale odnosiły się one do Leszka Millera. On był.

Odpowiedź z Watykanu

Już czuję, jak puryści językowi obruszają się, że dwa słowa francuskie - "millefeuille" i "concasse"- podałem w wymowie uproszczonej. A tymczasem popatrzcie Państwo na Benedykta XVI! Jak wspaniale u Niego taka uproszczona polska wymowa działa. A w związku z tym... W czerwcu b.r. ukazał się w "Trybunie" mój felieton pt. "Polski i włoski język Benedykta XVI", w którym pisałem o księdzu Mieczysławie Mokrzyckim, który w Watykanie wymyślił fonetyczny zapis polskich tekstów, wygłaszanych przez Jego Świątobliwość. Jest to przecież też wymowa uproszczona - to tak jak byśmy Polakowi napisali niemieckie zdanie "ich móchte deutsch sprechen" ("chciałbym mówić po niemiecku") w taki oto sposób "iś meśte dojcz szpreśen". Założę się, że zdanie niemieckie tak wypowiedziane przez Polaka zostanie na pewno przez Niemca zrozumiane. Tak jak my rozumiemy u papieża Benedykta nawet najtrudniejsze słowa polskie, wypowiedziane w transkrypcji fonetycznej księdza Mokrzyckiego. Gdy felieton mój ukazał się w "Trybunie", jego kserokopię posłałem księdzu Mieczysławowi do Watykanu. I teraz otrzymałem jego odpowiedź z 26 czerwca następującej treści: "Szanowny Panie. Dziękuję bardzo za miły artykuł i miłe słowa pod moim adresem. Cieszę się, że Polska tak życzliwie przyjęła Papieża. Jest to chlubą całego naszego Narodu i wielkie świadectwo dla całego świata. Przesyłam Panu serdeczne pozdrowienia wraz z pamięcią. Ks. Mieczysław Mokrzycki". Do listu na blankiecie z godłem Watykanu i nadrukiem "Segretaria Particolare di Sua Santita" ("Sekretariat Wyodrębniony Jego Świątobliwości"), ks. Mokrzycki dołączył kilka kolorowych zdjęć Benedykta XVI z łacińskim, odręcznym (kserowanym) napisem: "Trwajcie silni w wierze. Z błogosławieństwem. Benedictus XVI, Polonia, 25-28 maja. AD (Anno Domini - Roku Pańskiego 2006" (data wizyty Benedykta XVI w Polsce). Ja zaś mówię: "Mille grazie (tysiąckrotne dzięki), Szanowny Księże Mokrzycki". Nota bene, "mille grazie" wymawia się "mille gracje"..

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]