Redakcja Warszawska

Poznań-Budapeszt

"13 lat, 13 minut" - taki tytuł nosi film przedstawiający bohaterów Poznańskiego Czerwca i Rewolucji Węgierskiej '56, którego przedpremierową projekcję oglądaliśmy 21 czerwca w Ambasadzie Węgier. Autorami tego filmu są: Grzegorz Łubczyk, publicysta i były ambasador RP na Węgrzech, który napisał scenariusz, oraz Marek Maldis, reżyser. Film został wyprodukowany przez TVP Polonia. Słowa "13 lat" odnoszą się do wieku Romka Strzałkowskiego, który został zabity w czasie poznańskiego buntu robotników 29 czerwca 1956 roku; "13 minut" zaś - to czas, w którym Peter Mansfeld męczył się na szubienicy zanim zmarł w 1959 roku za karę, że walczył w Budapeszcie w Rewolucji Węgierskiej 1956 roku. Mansfeld był rodowitym Węgrem, a jego z angielska brzmiące nazwisko pochodziło stąd, że przodkowie jego ojca przybyli w przeszłości z Irlandii do Austro-Węgier. Gości na projekcji powitał ambasador Węgier, Mihaly Gyoer, oraz dyrektor TVP Polonia, Antoni Bartkiewicz. Po filmie przemawiali także twórcy filmu. Marek Maldis powiedział: - Pan ambasador Węgier, prócz poparcia w czasie pracy nad filmem, załatwił za nas ważną sprawę. Normalnie, po zakończeniu pracy nad filmem, czyli po ostatnim klapsie, urządzamy bankiet. Tym razem nie zdążyliśmy z bankietem w studio, więc pan ambasador nas wyręczył". Na to ambasador: "Proszę więc na bankiet. Zwłaszcza, że mam dla Państwa miłą wiadomość: Polacy wygrali z Kostaryką dwa do jednego". (Projekcja zaczęła się o 16,30). Film Lubczyka i Maldisa jest wstrząsający i obiektywny. Pokazuje, że w Polsce, Władysław Gomułka, który w październiku 1956 roku doszedł do władzy i wywalczył od ZSRR coś w rodzaju autonomii dla PRL, kazal zwolnić uwięzionych, biorących udział w wydarzeniach czerwcowych. Tymczasem przywódca węgierski, Janos Kadar, przez kilka lat po Rewolucji prowadził politykę represji wobec jej uczestników. 

W 1957 roku wprowadził nawet tajne rozporządzenie, które obniżało wiek osób, mogących być skazanymi na śmierć z 18 do 16 lat, co umożliwiło egzekucję Petera. Do 1961 roku stracono 350 osób, a dziesiątki tysięcy poszły do obozów pracy. Po tym okresie jednak, Kadar zmienił politykę. Zamiast zasady "Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam", wprowadził zasadę: "Kto nie jest przeciwko nam, jest z nami". Węgry odetchnęły, a Kadar stał się przywódcą akceptowanym, a nawet przez społeczeństwo lubianym. Pojawił się więc jeden z większych paradoksów historii. W 1956 roku, Gomulka doszedł do władzy na fali ogromnego entuzjazmu, ponieważ "postawił się Ruskim". Ale ponieważ w miarę upływu czasu stawał się coraz bardziej skostniały, został obalony w 1970 roku; rządził więc przez 14 lat. Natomiast Kadar, który objął władzę też w 1956 roku, ale na bagnetach radzieckich, rządził nie, jak Gomułka, przez 14 lat, ale przez lat 32 (1956-1988).

Spotkanie z prawdziwym złotem

Na owym bankiecie, o którym mówił Marek Maldis, a który wydał ambasador Gyoer - skromnym zresztą, jak przystało na taką okazję - spotykam redaktora Jerzego Wojciewskiego (czyli Jurka, bo to kolega), prezesa Klubu Publicystów Polonijnych. Jurek ma niesamowitą zdolność natrafiania na interesujących ludzi. Stosuje on też metodę "dzielenia się" tymi ludźmi z innymi na zasadzie, którą ilustruje następujący przykład: poznał pana, o którym za chwilę będzie mowa, w ramach swoich obowiązków zawodowych w Domu Polonii w Pułtusku, i zabrał go - wraz z żoną - na wspomnianą projekcję filmu w ambasadzie węgierskiej. Małżonka jego zaś zrobiła ze mnie poszukiwacza złota i sprawiła, że to złoto znalazłem. Ale przejdźmy do sytuacji "ab ovo" czyli "od jajka" czyli od początku. Owym panem, którego przez Jurka w ambasadzie poznaję, jest pan Wiesław Walter Gołębiewski, M.B.A (Master of Business Administation - mgr zarządzania), ale również - co ma w naszym przypadku znaczenie szczególne - wiceprezes Światowej Rady Badań nad Polonią z siedzibą w Denver w stanie Colorado. Jest to instytucja NAUKOWA, na której czele stał do swej niedawnej śmierci Edward Szczepanik, ostatni premier Rządu RP na obczyźnie. Wiesław Walter ma bardzo bogatą biografię naukową, biznesową i...olimpijską. A tak Był członkiem kierownictwa olimpiad w Los Angeles (1984) i w Barcelonie (1992), a także Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej w Nowej Zelandii (1990). A z tym złotem, to było tak. Kiedy moja żona i j a rozmawiamy z państwem Gołębiewskimi, widzę na dekolcie jego małżonki piękny srebrny wisiorek i wyrażam swój dla niego podziw. Na to ona: "W Colorado jest i srebro i złoto i...chwileczkę. Coś państwu podaruję. To wprawdzie jest przeznaczone dla mojego polskiego lekarza, ale mam tego kilka sztuk i będzie mi bardzo miło, jeżeli zechcą państwo to przyjąć". I wyjmuje z torebki coś niewielkiego, zapakowanego w papier lekko przypominający pergamin i związanego złotym sznureczkiem. Kiedy to coś rozpakowujemy, wydaje się aż kokieterią pytanie, czy zechcemy to przyjąć. Jak można by tego nie przyjąć ? Toż to buteleczka-baryłeczka, w której wnętrzu znajdują się kryształki prawdziwego złota. Buteleczka-baryłeczka ma koreczek złotego koloru, na którym umieszczona jest figurynka kowboja na koniu, oraz etykietkę też w złotym kolorze z napisem: "Prawdziwe złoto". Do tego cacka dołączone jest zaświadczenie treści następującej: "Złoto - metal najszlachetniejszy. Cenione od zarania dziejów jako źródło bogactwa, złoto jest niezmiennie najsolidniejszym środkiem wymiany na świecie. Ta probiercza buteleczka poszukiwaczy złota zawiera złoto prawdziwe. Widzicie chyba Państwo jego unikatowy wygląd i blask oraz bogactwo jego barwy ?! Pomagają one odróżnić go od pirytu (mosiężno żółtego minerału) zwanego Złotem Głupców". "Zachodnie stany USA przeżyły wielokrotnie gorączkę złota: Kalifornia w roku 1849; obszary rzeki Jukon na Alasce - w roku 1897; najnowszą gorączkę złota zaś - w latach 1980-ych i 1990-ych przeżyła Ameryka na olbrzymich terenach kopalni odkrywkowych na zachodnich obszarach Stanów Zjednoczonych. USA stały się ponownie jednym z największych producentów złota na świecie". "Mamy nadzieję, że będziecie Państwo cenić tę pamiątkę i delektować się nią. Jeżeli na koreczku Waszej fiolki znajduje się figurynka, to wiedzcie, że jest ona wytworzona z cyny pokrytej prawdziwym złotem. Fiolka, także z takim złotem, została wyprodukowana przez czysto amerykańską niewielką kopalnię złota dla uwiecznienia tradycji i historii amerykańskiego Zachodu". Tyle o złocie - i o niezmiernie sympatycznym geście pary małżeńskiej z USA A teraz temat całkiem inny.

Intymne życie Hansa Christiana Andersena

Zdawało się, że o tym wielkim bajkopisarzu (1805-1875) wiemy już absolutnie wszystko. Nic podobnego! Wystawa pt. "Baśniowy świat Andersena", której wernisaż odbył się 19 czerwca w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie, przyniosła multum nowych informacji na temat pisarza. Łącznie z taką, sformułowaną przez dr Johana de Myliusa, dyrektora Centrum Andersena w Odense, miejscu urodzin pisarza w Danii: "Jego płciowość - pisze dr de Mylius - nigdy nie doznała spełnienia. Zakochiwał się w kobietach, o których nigdy nie pomyślałby w fizycznym kontekście. Z drugiej jednak strony czuł pożądanie do dam, których nigdy nie odważyłby się dotknąć z moralnych, religijnych, a także zdrowotnych względów". Nie on jeden - ileż to mężczyzn na przestrzeni tysiącleci znajdowało pełne zaspokojenie seksualne wyłącznie u nierządnic. Tylko, że oni mieli odwagę spróbować. Andersen nie śmiał. Pisał o baśniowym świecie dla innych.

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]