Redakcja Warszawska

Sprawca drugiego zamachu

"Jedyna dotychczas książka omawiająca wszystkie wątki zamachu na Jana Pawła II" W tym stwierdzeniu na okładce książki Eugeniusza Guza pt. "Zamach na Papieża - mroczne siły nienawiści" (Oficyna Adam, Warszawa, 2006) nie ma cienia przesady. Guz, przez 37 lat (1953-1990) dziennikarz PAP, napisał świetnie udokumentowaną książkę o zamachu z 13 maja 1981 roku. Udowadnia on przekonywająco fikcję tzw. "śladu bułgarskiego',, czyli wersji, że próbę zamachu zleciło KGB a zorganizowały bułgarskie służby specjalne Wersja ta została zdyskredytowana przez samego Jana Pawła II właśnie w Bułgarii w maju 2002 roku, kiedy powiedział: "Nigdy nie wierzyłem w istnienie tzw. śladu bułgarskiego w zamachu na mnie". Dziś część polskiej prawicy szuka w zamachu nawet "śladu ...polskiego". Ja jednak chciałbym poruszyć wątek inny. Nieżyjący już dziennikarz amerykański polskiego pochodzenia, Tad Szulc, autor wydanej w polskim tłumaczeniu biografii Jana Pawła II w 1996 roku, napisał w roku 2000, też wydaną w polskim tłumaczeniu, powieść pt. "Zabić papieża". Szulc przedstawił w niej hipotezę, że zamach na papieża zlecił Ali Agcy - niedoszłemu mordercy - heretycki arcybiskup Marcel Lefebvre, który nienawidził Jana Pawła II za to, mówiąc w skrócie, że pojednał się z Żydami. ,

Przyjęło się uważać, że jednym z dowodów na to jest fakt, iż 12 maja 1982 roku, w Fatimie, rzucił się na Jana Pawła II ze sztyletem ksiądz hiszpański, Juan Fernandez Krohn, którego zdołano obezwładnić. Okazało się, że został on wyświęcony przez heretyka Lefebvre'a. Po jego obezwładnieniu zdawało się, zwłaszcza w Polsce, że ślad po nim zaginął, co mogło wywołać podejrzenia, że z Lefebvem. "jest coś na rzeczy". Jan Paweł II zresztą ekskomunikował go w 1988 roku. Zasługą Guza jest to, że prześledził losy Krohna po zamachu. Otóż 2 maja 1983 roku Krohn został skazany przez sąd portugalski na 6 i pół roku więzienia. Dwa miesiące później pojawiła się wiadomość, że ten surowy moralista postanowił zawrzeć związek małżeński w dniu swoich urodzin tj. 24 lipca 1983 roku z czterdziestoletnią rozwódką - obywatelką portugalską, będącą redaktorką naczelną bulwarowego pisemka. A 25 listopada 1985 roku podano, że Krohn wyszedł na wolność przedterminowo z więzienia, skąd natychmiast udał się do Madrytu, gdzie mieszkają jego rodzice. Władze francuskie nie zgodziły się bowiem na jego powrót do Francji, gdzie przed zamachem przebywał, podobnie jak portugalskie na pozostanie w ich kraju. W listopadzie 1992 roku Krohn wpisał się w Brukseli na listę holendersko (!!!)-języcznych adwokatów, zatajając fakt, iż był karany. Zrobił też wielką awanturę w brukselskim Pałacu Sprawiedliwości, przyklejając na jednej z jego ścian ulotkę w języku hiszpańskim, głoszącą chwałę Izabeli Katolickiej, królowej Hiszpanii, która w 1492 roku wypędziła ze swego kraju Żydów. Krohn opowiedział się tam też po stronie tych, którzy stanęli w obronie Hitlera. W wielu wystąpieniach twierdził, że nie chciał zabić Jana Pawła II, a tylko wykonać przeciwko niemu jakiś spektakularny gest, "bo przecież objął on swoje stanowisko dzięki komunistom". Na podstawie tych i innych faktów, Guz wyraża opinię, że "casus Krohna to jednak przypadek nie tylko kryminalny, ale i psychiatryczny". Tak więc hipoteza Szulca, o której nawet napisałem broszurę, doznała zachwiania. Podważył ją też pośrednio Benedykt XVI, przyjmując pod koniec sierpnia 2005 roku następcę Lefebvre'a. arcybiskupa Bernarda Fellaya, przez Lefebvre'a wyświęconego, i też ekskomunikowanego. Chyba by tego nie zrobił, gdyby wierzył, że Lefebvre miał na rękach krew Jana Pawła II. Z drugiej jednak strony, Tad Szulc, którego dobrze znałem, był poważnym i szanowanym dziennikarzem. A więc ?

Od Wieczoru Gruzińskiego do Rolls Royce'a w Zegrzu

Nowego ambasadora Gruzji w Polsce, pana Konstantina Kavtaradze, poznałem 24 maj a na przyjęciu z okazji Święta Narodowego Ekwadoru, wydanym przez j ego kolegę "po fachu", ambasadora Fernando Floresa i jego małżonkę. Ambasador Gruzji - to człowiek młody, nawet czterdziestki nie ma - ale jeszcze młodszy od niego, bo liczący sobie zaledwie 32 lata, jest gruziński wiceminister obrony, pan Mamuka Kudava, będący z wizytą w naszej stolicy. Ich obu spotykam 2 czerwca na warszawskiej Pradze w bardzo modnej obecnie Galerii Luksfera, mieszczącej się w Warszawskiej Wytwórni Wódek "Koneser", w pełni działającej. Ryszard Lenart, doradca dyrektora tej wytwórni, mówi mi, że Galeria i Wytwórnia stają się stopniowo centrum kultury na Pradze Północ w ramach renowacji Starej Pragi i Pragi w ogóle. Wieczór Gruziński" był właśnie przykładem takiej działalności. Obejmował on - a imprezy wymieniam dokładnie, z nazwiskami twórców - degustację win gruzińskich firmy Marani, występ zespołu ZUMBA Folk (Giorgi Beżuaszwili i Walentin Dubrowski), prezentację obrazów gruzińskich artystów Nanuli Burduli-Taliashvili i Dawida Patarai, i poczęstunek z restauracji Tbilisi. Było super-wesoło! Podobna atmosfera panowała 4 czerwca na VI Pikniku Rodzinnym Akademii Polskiego Sukcesu w Hotelu 500 w miejscowości Zegrze nad Zalewem Zegrzyńskim. Akademię powołał do życia w 2000 roku Ryszard Konwerski jako emanację Polskiego Klubu Biznesu, stworzonego przez niego 10 lat wcześniej tj. w 1990 roku. Akademia gromadzi wybitne polskie osobistości, które otrzymują Złote i Srebrne Medale (do Złotych Medalistów należą m. in. Nina Andrycz, Nina Terentiew i...autor tych słów). Złotym Medalistą jest także profesor Longin Pastusiak, były Marszałek Senatu, a wymieniam go oddzielnie dlatego, że prowadzący spotkanie Andrzej Frajndt - być może nie bez udziału Profesora - zapowiedział go tak: - Profesor Pastusiak ROZDAJE autografy na swych książkach, które można KUPIĆ na stoisku na prawo od wejścia do recepcji hotelowej. "Ależ ten Pastusiak ma głowę - mówiono - Najpierw używa słowa "rozdaje" a dopiero później słowa "kupić". To nie tylko dobry profesor i Marszałek, ale i menedżer jak najlepsi prezydenci USA". Głównym punktem Pikniku Rodzinnego było wręczenie Złotych i Srebrnych Medali Akademii Polskiego Sukcesu nowej grupie laureatów. Znaleźli się w niej m. in. Justyna Kowalczyk (narciarstwo - biegi), Tomasz Sikora (biathlon) i Apoloniusz Tajner, były trener Adama Małysza.. Wiele firm miało swe stoiska na terenie przed Hotelem 500. Wśród nich znalazło się przedsiębiorstwo "Old Timer Club" ("Klub Starych Bywalców") Dariusza Woźniaka z autentycznym Rolls Roycem. Pan Dariusz promuje się następująco: "Przewozy - na Śluby, Bankiety - Samochodem Rolls Royce". Samochód ten ma ciekawą historię. Został odziedziczony przez pewną rodzinę hrabiowską w Szwajcarii w stanie tak zapuszczonym, że odnowienie go kosztowałoby fortunę. Stał więc w starej oborze. Pan Woźniak, który jest specjalistą od renowacji starych samochodów, dowiedział się o Rolls Roysie drogą "z ust do ust". Pojechał do Szwajcarii, Rolls Royce'a" obejrzał i zaoferował się go kupić "w stanie, w jakim był". Transakcja doszła do skutku. Pan Dariusz samochód do Polski przywiózł i przez kilka miesięcy nad nim pracował. Dziś jest "nie jak nowy", ale nowy, kropka. Pytam, czy by go sprzedał. "Za nic w świecie" - odpowiada. "A gdybym chciał go kupić ja ?" - zapytałem. "No, może - odparł - Ale po cenie rynkowej". "To znaczy ?". "100 - 120 tysięcy". "Euro ?" Nie, złotych". Słowo daję, myślałem, że więcej. Mogłem o to zapytać, bo jestem z rodziny. Mianowicie - wychowanków Liceum im. Władysława IV na Pradze. Oto obok pana Dariusza stoi jego przyjaciel. pan Michał Wojda. Mówi: "Wiem, że pan kończył to liceum. Ja tam też chodziłem, ale szkoły nie skończyłem. Natomiast moja córka, Ewa Wojda-Podolska tak". No i proszę! Tym razem jednak do transakcji nie doszło. Trudno, moja strata!

Autor: Zygmunt Broniarek

Opr. Andrzej Szkoda     

[powrót]